Dzisiejszy
wpis będzie króciutki i mało piłkarski. Atmosfera świąt
wpłynęła na mnie już na tyle, że rozleniwiłem się do granic
możliwości, więc pozwolę sobie tylko zamieścić płynące ze
szczerego serca życzenia bożonarodzeniowe i noworoczne.
Wszystkim,
którzy tu zaglądają i pochylają się nad moimi wypocinami,
chciałbym życzyć prawdziwie rodzinnych świąt, przepełnionych
błogim odpoczynkiem, uśmiechem na twarzach, pysznym jedzeniem oraz
trafionymi prezentami. W nowym roku życzę Wam więcej cierpliwości,
konsekwencji, zdrowia i jeszcze więcej futbolowych emocji.
Chciałbym
także serdecznie podziękować za to, że w każdą niedzielę
garstka osób poświęca chwilę swojego wolnego czasu i śledzi
kolejne wpisy publikowane na tym blogu. Mam nadzieję, że w nowym
roku nie braknie mi zapału do dalszego pisania i nadal będę mógł
spamować wasze tablice na Facebooku i Twitterze nowymi
postami.
Jeszcze
raz wszystkiego dobrego i do zobaczyska w pierwszą niedzielę
stycznia!
PS Przypomniałem
sobie właśnie, że dokładnie dwa lata temu, na swoim poprzednim
blogu poruszyłem temat transferu Sławomira Peszki do FC Koln.
Nazwałem wówczas polskiego piłkarza "ryzykantem" i
zastanawiałem się, czy postąpił słusznie, odchodząc z Poznania.
Czas pokazał, że decyzja była dobra, tyle że sam Peszko nie
potrafił zachowywać się poza boiskiem i szansę na większą
karierę zagrzebał głęboko w ziemi. Piszę o tym teraz, ponieważ
jesteśmy na fali transferu Arkadiusza Milika do Leverkusen. Byłego
już piłkarza Górnika Zabrze nie nazwę jednak "ryzykantem".
Decyzja o wyjeździe do Niemiec jest jak najbardziej zrozumiała. Na
jego miejscu postąpiłbym identycznie. Jasna sprawa, że może sobie nie
poradzić i zginąć w rezerwach klubu. Z drugiej strony Niemcy
nauczą go prawdziwej gry w piłkę, a nie "polskiej
prowizorki". Do ojczyzny zawsze może powrócić. Teraz należało
wykorzystać szansę, która mogła się później nie powtórzyć.
Dlatego trzymajmy za Milika kciuki i wypatrujmy, aż zacznie
zachwycać kibiców zza naszej zachodniej granicy tak samo, jak
chociażby Robert Lewandowski.
0 komentarze:
Prześlij komentarz