Cyrk wokół sprawy transmisji meczu Borussii z Szachtarem w szanownej Telewizji Polskiej, jest jak woda na młyn dla mojej wewnętrznej potrzeby hejtowania. Od kilku dni toczy się zawzięta paplanina (chciałem napisać dyskusja, ale trudno tu mówić o jakiejkolwiek wymianie poglądów), pełna zdumienia, rozczarowania i wściekłości. „Bo jak tak może być? Żebym JA, szanowny kibic i znawca europejskiej piłki, a jednocześnie uczciwy obywatel, płacący sumiennie abonament, musiał oglądać potyczkę Niemców z Ukraińcami, kiedy w tym samym czasie Real gra z Manchesterem?!”. Ano jak widać może, bo zarówno Ty, drogi czytelniku, ja oraz sama publiczna TV doprowadziliśmy wspólnie do tego, że na naszych ekranach pojawia się towar wadliwy i popsuty (lub co najmniej gorszej jakości), zamiast produktu ekskluzywnego.
Czego można było się spodziewać po
Telewizji Polskiej? Tej samej, której redakcja sportowa jest żywcem wyjęta ze średniowiecza.
Abstrahuję od tu od kwestii czysto technicznych, bo sam mogę na chwilę obecną
tylko marzyć o tym, by chociaż liznąć pracy w takich warunkach. Zarzuty swe
kieruję do samych dziennikarzy, którzy swą wiedzą zadziwiają tylko mało
zorientowanego widza (ewentualnie wszystkich, podczas komentowania walk
taekwondo). W tej samej telewizji za ekspertów w studiu robią ludzie, którzy na
sporcie znają się jak ja na barokowych malowidłach. Podczas Euro 2012, na
słynnym już „Dachu Wedla”, sympatyczny Maciej Kurzajewski wypytywał o kwestie piłkarskie Artura Barcisia, czyli popularnego Norka z „Miodowych lat”. Jedynym
ówczesnym gościem wspomnianego dziennikarza, który obecnie ludziom mocniej
kojarzy się z programem „Kocham Cię Polsko!” niż z działalnością sportową,
jakkolwiek kojarzącym się z futbolem, była… Maryla Rodowicz. To jeszcze nie
koniec. Ostatnio TVP odkryła całą masę znawców teorii biegów narciarskich. I tak,
o występach Justyny Kowalczyk wypowiadają się np. Piotr Gąsowski i Majka
Jeżowska. Mecze piłkarskie (jeśli w ogóle pojawią się na antenie) komentuje
legendarny już Dariusz Szpakowski. Osobiście uwielbiam tego Pana, bo potrafi
budować napięcie i jego głosu mogą pozazdrościć mu młodsi koledzy z branży.
Szkoda tylko, że Pan Dariusz pojęcie o współczesnej piłce ma znikome. Wie gdzie
gra Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek; wie kto jest trenerem kadry, jednak
szczerze wątpię, by tydzień w tydzień zasiadał przed teleodbiornikiem i śledził
rozgrywki w Anglii, Hiszpanii, Włoszech itd. Proszę wybaczyć, ale tak wyobrażam
sobie domowe obowiązki kogoś, kto chce nazywać siebie dziennikarzem sportowym.
Jeśli ich nie wypełnia, to sam skazuje siebie na pożarcie przez konkurencję.
Ci właśnie ludzie zadecydowali, by zamiast potyczki Realu z Manchesterem, przeciętny widz oglądał „szlagier” Borussi z Szachtarem. Ja narzekać na ten werdykt nie chcę, bo uważam, że i tak trzeba się cieszyć z tego, że TVP pokaże jakikolwiek mecz Champions League.
Jak wspominałem, sami nie jesteśmy
bez winy. Telewizja jest dla masy i dla niej właśnie przygotowuje program. Na
każdym kroku karmimy siebie wieściami o „wielkiej trójcy” z Dortmundu, więc
Lewandowski i spółka stali się „towarem” pożądanym. Większość kibiców w Polsce
to „niedzielni fani”. Oglądają wydarzenia sportowe tylko wtedy, gdy grają
Polacy lub kiedy pokłócą się z żonami i mają dość tolerowania „Barw Szczęścia”
na swym plazmowym telewizorze. Jeśli mają okazję zobaczyć na żywo poczynania
trzech swoich rodaków w Lidze Mistrzów, to bez wątpienia włączą kanał numer 1 i
poświęcą dziewięćdziesiąt minut wolnego czasu na obejrzenie meczu właśnie
Borussi, zamiast starcia Realu z Man United. Prawdziwych futbolowych freaków
jest zdecydowanie mniej i ich głos sprzeciwu śmieszy mnie najbardziej. Skoro
jesteś tak zakręcony na punkcie piłki, to pewnie uzbroiłeś się w cyfrową platformę,
która daje Ci możliwość oglądania wszystkich spotkań Champions League. Nie? W
takim razie włącz sobie pirackiego internetowego streama i tam, w garażowych
warunkach oglądaj wybrany mecz. Robisz tak każdego weekendu, więc czy kolejne piłkarskie święto obserwowane w ten sposób zrobi Ci różnicę? Błagam tylko, nie broń się
płaconym abonamentem. Kiedy w publicznej TV leci denny „Ojciec Mateusz”, „M jak
Miłość” lub inna pseudorozrywka, wówczas nie przeszkadza Ci to, na co
przeznaczony jest Twój abonament. Teraz czujesz się wyjątkowo oszukany.
A TVP zagrała Nam na nosie i broni
się w łatwy sposób. „Robiliśmy sondaże podczas fazy grupowej i zawsze wygrywała
Borussia. Dlatego to jej mecz pokażemy”. I słusznie. Gdybym miał firmę
produkującą koszulki i miałbym do wyboru robić te z zawsze modnym nadrukiem A i
nowym, coraz popularniejszym nadrukiem B, to tworzyłbym w większej ilości te,
które lepiej się sprzedają. Logika prosta jak pierdzenie. Jak słusznie też
zauważył dziennikarz Michał Pol, trudno sobie wyobrazić, co by było gdyby to
wybór padł właśnie na pokazanie meczu Realu, a ten okazałby się klapą.
Dlatego oszczędźmy sobie nerwów. TVP nie jest bez winy, ale i my święci nie jesteśmy. Też wolałbym obejrzeć starcie dwóch gigantów, zamiast potyczki w piaskownicy. Nie jestem jednak tym werdyktem wyjątkowo zdziwiony i czuję, że podobne wybory padną nie raz. Zamiast bić pianę, wolę pośmiać się z tego typu gifów (i Wam też to radzę).
0 komentarze:
Prześlij komentarz