Deszczowa piosenka



Trzeba przyznać, że nie pozwolono Nam się nudzić w mijającym tygodniu. Powódź tysiąclecia na Narodowym, remis z Anglią i Tomaszewski wypowiadający się o kadrze w samych superlatywach. Wymarzony materiał dla blogera. O ulewie nad naszą stadionową perłą pisać nie będę, bo od wtorku na temat genialnej organizacji meczu zdążyło się wypowiedzieć tylu ekspertów, że moje zdanie nic nowego nie wniesie, tym bardziej, że nie jestem specem ani od architektury, ani od pogody. Jako kibic mogę dodać, że na nasze szczęście cała sprawa rozeszła się po kościach. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby UEFA była zmuszona ukarać Nas walkowerem. Wówczas kibice roznieśliby stadion w pył. A tak, po jednym dniu ogólnopolskiego narzekania, temat wymarł śmiercią naturalną. Jedyną konsekwencją tej organizacyjnej plamy jest kupa wstydu, którego niewątpliwie najedliśmy się wszyscy.

Wstydu natomiast nie przyniosła reprezentacja. Biało-czerwoni zagrali naprawdę dobre spotkanie i ogromnie się cieszę, że mogę to napisać. Bez zarzutów spisała się formacja obronna. Postawienie na nieobecnego podczas Euro 2012 Kamila Glika okazało się strzałem w dziesiątkę. Drżeć o miejsce w kadrze powinien Damien Perquis. Świetnie w roli kapitania spisał się Marcin Wasilewski. Kto wie, czy to nie on, powinien na stałe przejąć tę funkcję od Kuby Błaszczykowskiego? Dobre wrażenie pozostawił po sobie Jakub Wawrzyniak. Zawodnik Legii najwidoczniej zaczął podpatrywać ofensywne przeboje swojego vis-à-vis z reprezentacji- Łukasza Piszczka, bo pod bramkę rywala zapędzał się wyjątkowo często. Stabilny i poprawny występ zanotował Eugen Polański. Przyćmił go nieco drugi defensywny pomocnik- Grzegorz Krychowiak, który swym występem z Anglią złapał mnie (metaforycznie oczywiście) za jaja. Nieco słabiej wyglądaliśmy z przodu. Postacią wyróżniającą się był Obraniak. Aktywności nie można odmówić Grosickiemu. Jednak kilka razy swoimi decyzjami sprawił, że poziom irytacji wzrastał u mnie z prędkością porównywalną do tej, z jaką leciał Felix Baumgartner. Ciekawą opcją jest Paweł Wszołek. W mediach przeważa opinia, że nie dźwignął odpowiedzialności w meczu z tak poważnym rywalem, jakim jest Anglia. Osobiście wstrzymałbym się z takim osądem. Przed oczami mam mecz Polski z RPA i Wszołka, który za każdym razem podaje piłkę z chirurgiczną precyzją. Cęgi powinien zebrać za to Lewandowski, który drugą połowę zagrał na stojąco. Nie tego oczekujemy od lidera kadry i gwiazdy Bundesligi. Na osobne słowo zasługuje Waldemar Fornalik. Za przygotowanie drużyny do ostatniego meczu dostaje ode mnie „5” z uśmieszkiem. Selekcjoner postawił na zawodników, którzy oprócz swojego nazwiska mogą kadrze dać coś jeszcze. Właśnie to różni obecnego selekcjonera od Smudy. Franz postawiłby pewnie na bezrobotnego Boenisha, Murawskiego i Brożka, przegrałby 0:1 i całą winę zrzucił na przybyłych kibiców lub dziennikarzy. Pochwała Fornalikowi należy się także za wpuszczenie Milika. Ten piłkarz ma stanowić o przyszłości kadry, więc trzeba go oswajać z obecnością na jednym boisku z takimi gwiazdami jak Gerrard, czy Rooney. Z całym szacunkiem, ale w Górniku Zabrze takiego doświadczenia na razie nie nabierze.

Remis z Anglią z pewnością cieszy. Trudno by było inaczej. Byłbym jednak daleki od nieumiarkowanego zachwytu nad grą naszej reprezentacji. Przy takiej postawie Synów Albionu, drużyna Fornalika powinna to spotkanie wygrać bez większego wysiłku. Obraz kadry po środkowym meczu przypomina trochę „Deszczową piosenkę”. Jest euforia i zadowolenie, ale na głowy (dosłownie) leją się hektolitry zimnej i otrzeźwiającej wody. Przy takim braku skuteczności w kolejnych meczach eliminacyjnych, nie powinniśmy się dziwić, gdy w ostatecznym rozrachunku znajdzie się przed nami Anglia (tak, ta sama, którą o mało nie ograliśmy w środę) i Czarnogóra (tylko dwie bramki stracone do tej pory i to w meczu z Polakami!). Pozostańmy jednak optymistami. Nie często mamy okazję do radości. Szczególnie jeśli chodzi o polską piłkę. Nawet Jan Tomaszewski- pierwszy antykibic kadry Smudy i rządów Laty w PZPN-ie, jest szczęśliwy, że kadra zmierza w dobrym kierunku. Brzmi jak science fiction, prawda? Tomaszewski pozytywnie o kadrze. Jak wszystko dobrze się ułoży, to pochlebnie będzie wypowiadał się także o związku, z którego lada momento odejdzie wspomniany Lato.

Na koniec, odrobina motywacji przed kolejnymi meczami. Widać, że mobilizacja aż kipiała z zawodników przed pierwszym gwizdkiem wtorkowego, czy środowego meczu. Poważnie musimy rozważyć oddanie opaski kapitańskiej Wasilewskiemu. Ma gość siłę perswazji.



0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Gol niedzielny Copyright © 2011-2012 | Powered by Blogger